Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2025

Dystans całkowity:204.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:13:46
Średnia prędkość:14.82 km/h
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:102.00 km i 6h 53m
Więcej statystyk

Betonowiec

Poniedziałek, 17 lutego 2025 · Komentarze(0)
Mrozy już odpuściły, ale na szutrach wciąż czuć zimowy chłód. Korzystając z okazji, postanowiłem ruszyć na rowerową wycieczkę wzdłuż Jeziora Dąbie – tam, gdzie pustka i cisza tworzą idealne warunki do jazdy. Plan? Dotrzeć do Betonowca D-62, po drodze zahaczając o Inoujście, miejsce, gdzie historia miesza się z dziką przyrodą.
Z Goleniowa do Lubczyny prowadzi szeroka, wygodna droga rowerowa – 10 kilometrów równego asfaltu, bez niespodzianek. Za Lubczyną zaczynają się wszystkim dobrze znane dąbskie szuterki.
Przed skrętem w stronę mostku na Inie trzeba zjechać ze szlaku Wokół Zalewu i tu zaczynają się przysłowiowe schody. Moim zdaniem tereny te najlepiej zwiedzać po przymrozkach albo po jakiejś większej suszy - wokół pełno mokradeł - i często ta droga może być trudna do przebycia.

Inoujście to miejsce, które dziś wygląda na opuszczone, ale kiedyś tętniło życiem. Dawna niemiecka wieś Ihnamünde, po wojnie przemianowana na Inoujście, leżała strategicznie u ujścia Iny do Jeziora Dąbie. Dziś trudno doszukać się śladów dawnych zabudowań – przyroda skutecznie odzyskała te tereny. W lesie można natknąć się na resztki fundamentów, a nad wodą widać stare, popękane nabrzeże. 

Jadąc dalej w końcu dotarłem do betonowca. Wrak statku D-62, znany też jako „Ulrich Finsterwalder”, to jeden z najbardziej charakterystycznych punktów tej trasy. Zbudowany pod koniec II wojny światowej w Darłówku, miał transportować paliwo syntetyczne, ale w 1945 roku został zbombardowany przez radzieckie lotnictwo i został odholowany. Przez lata stał się nie tylko ciekawostką historyczną, ale i siedliskiem dla ptactwa wodnego. 

Podsumowując – to była jedna z tych tras, które na mapie wyglądają dość zwyczajnie, ale w rzeczywistości mają swój niepowtarzalny klimat. Pusta droga, trochę historii, trochę przyrody i ten specyficzny spokój, którego trudno szukać bliżej miasta. Jeśli ktoś szuka ciekawego miejsca na rowerowy wypad, Inoujście i Betonowiec to zdecydowanie opcja do rozważenia – zwłaszcza gdy nie ma jeszcze tłumów.







https://youtu.be/YcSX4byTz3k

Rundka 140 km po krainie Wkry

Niedziela, 2 lutego 2025 · Komentarze(0)

Rowerowy rekonesans na pograniczu – zimowa wyprawa po trasach niemieckiego Uckermark

Tym razem zapraszam na rowerową wyprawę po pograniczu polsko-niemieckim, w scenerii przełomu stycznia i lutego. To ten moment roku, gdy pogoda nie może się zdecydować, czy wciąż jest późną jesienią, czy może już wczesną wiosną. Idealny czas na rekonesans przed nadchodzącym sezonem rowerowym!

Start w Lubieszynie i pierwsze kilometry w Niemczech

Wyruszam z okolic dawnego przejścia granicznego w Lubieszynie. Droga rowerowa jest tutaj bardzo wygodna i prowadzi mnie wprost do pierwszej miejscowości po niemieckiej stronie – Bismark. Niestety, tutaj ścieżka rowerowa nagle się urywa, a dalsza trasa prowadzi Bundesstrasse. Na szczęście ruch jest niewielki, a ograniczenie prędkości do 30 km/h wydaje się być traktowane poważniej niż w Polsce. Po krótkim odcinku bez wydzielonej infrastruktury rowerowej, znów wracam na wygodną drogę rowerową, która prowadzi mnie aż do Pasewalku.

Pofałdowany krajobraz i ukryte perełki

Teren, choć nizinny, jest mocno pofałdowany – suma dzisiejszych podjazdów to około 600 metrów, co jak na region, gdzie najwyższe wzniesienia mają do 50 m n.p.m., jest dość zaskakujące. Locknitz, jedno z przygranicznych miasteczek, zawsze sprawia na mnie pozytywne wrażenie. Choć brakuje tu klasycznego rynku, warto odbić kawałek na południe i zobaczyć jezioro Locknitzer See – w cieplejsze dni będzie świetnym miejscem na odpoczynek czy piknik. Dziś jednak bardziej pasuje mi inna atrakcja – średniowieczna wieża zamkowa, pozostałość po Castrum Locenize.

Droga do Pasewalku – komfortowa, choć mało ekscytująca

Trasa do Pasewalku to głównie wygodna infrastruktura rowerowa – nie uświadczymy tu wielkich atrakcji krajoznawczych, ale przynajmniej jedzie się komfortowo. Po drodze zastanawiam się, czy Niemcy mają swoją wersję słowa „polbruk” – to, co w Polsce znamy jako kostkę brukową, pojawia się tu na krótkich odcinkach ścieżek pieszo-rowerowych.

Torgelow i rekonstrukcja historyczna

Po drodze odpoczywam w sosnowym zagajniku, a potem ruszam w kierunku Torgelow. To miasteczko skrywa ciekawe atrakcje – ruiny zamku oraz rekonstrukcję średniowiecznego podzamcza, Castrum Turglowe. Niestety, to miejsce działa sezonowo i na pełne zwiedzanie trzeba poczekać do maja. Kolejny punkt do odhaczenia w cieplejszej porze roku!

Uckermünde – rowerem nad „małe morze”

Mijam Eggesin i docieram do Uckermünde. Stare miasto być może zasługuje na osobny wpis, ale dziś moim głównym celem jest plaża nad Zalewem Szczecińskim. Widok na wodę zawsze działa na mnie kojąco – to takie małe morze, nad które można wyskoczyć na rowerze w pół dnia. To właśnie dla takich chwil warto wyruszyć w trasę!

Powrót i podsumowanie

Planowałem wracać przez Rieth, ale po przejechaniu ponad 100 km decyduję się na krótszy wariant. Mijam Bellin i Ahlbeck (ten mniej znany, nie nadmorski!) i kieruję się na Hintersee. To był udany rekonesans – sporo inspiracji na przyszłe wyprawy, kilka miejsc do odwiedzenia latem i kolejny dowód na to, że gravel świetnie sprawdza się na długich trasach.



https://youtu.be/dLsekhX0mXU