Stargardzka Kolej Dojazdowa
Sobota, 1 marca 2025
· Komentarze(2)
Tym razem ruszyłem z peronu pierwszego w Szczecinie Głównym, a cel był nietypowy – Stargard i jego zapomniana, choć nie całkiem martwa, wąskotorówka. Pogoda dopisała – 13 stopni, słońce i lekki wiatr – idealne warunki na małe rowerowe szwendanie się.
Po krótkiej podróży dotarłem do Stargardu. Tam, kierując się rowerowym szlakiem, odnalazłem ślady dawnej stacji wąskotorowej – otwartej w 1895 roku, kiedyś tętniącej życiem. Dziś – dzięki pasjonatom z Towarzystwa Stargardzka Kolej Dojazdowa – znów powoli wraca na mapę. W styczniu oczyścili torowisko, a w grudniu zdobyli świadectwo bezpieczeństwa na niemal 3-kilometrowy odcinek do Żarowa. Marzy im się turystyczny ruch drezynowy i muzeum kolejnictwa.
Po trasie czekała mnie jeszcze perełka – imponujący most w Lubowie nad rzeką Iną. 130 lat historii, solidna konstrukcja i plany, by przywrócić mu funkcję nie tylko zabytku, ale i atrakcji.
Potem zrobiło się bardziej terenowo – przez Klępino aż do Małkocina. Trasa dla tych, którzy lubią poczuć klimat urbexu i nie boją się nierówności. Mnie zmęczyło na tyle, że do pałacu w Małkocinie już nie dotarłem. Ale może ktoś z Was był?
W drodze powrotnej odbiłem na Grzędzice – tu asfalt był jak z marzeń, ruch minimalny, a potem już tylko wygodna droga rowerowa aż do Miedwia. Tam, nad jeziorem, zakończyłem wycieczkę – łącznie wyszło 65 km.


https://youtu.be/Wz5uQE70heQ
Po krótkiej podróży dotarłem do Stargardu. Tam, kierując się rowerowym szlakiem, odnalazłem ślady dawnej stacji wąskotorowej – otwartej w 1895 roku, kiedyś tętniącej życiem. Dziś – dzięki pasjonatom z Towarzystwa Stargardzka Kolej Dojazdowa – znów powoli wraca na mapę. W styczniu oczyścili torowisko, a w grudniu zdobyli świadectwo bezpieczeństwa na niemal 3-kilometrowy odcinek do Żarowa. Marzy im się turystyczny ruch drezynowy i muzeum kolejnictwa.
Po trasie czekała mnie jeszcze perełka – imponujący most w Lubowie nad rzeką Iną. 130 lat historii, solidna konstrukcja i plany, by przywrócić mu funkcję nie tylko zabytku, ale i atrakcji.
Potem zrobiło się bardziej terenowo – przez Klępino aż do Małkocina. Trasa dla tych, którzy lubią poczuć klimat urbexu i nie boją się nierówności. Mnie zmęczyło na tyle, że do pałacu w Małkocinie już nie dotarłem. Ale może ktoś z Was był?
W drodze powrotnej odbiłem na Grzędzice – tu asfalt był jak z marzeń, ruch minimalny, a potem już tylko wygodna droga rowerowa aż do Miedwia. Tam, nad jeziorem, zakończyłem wycieczkę – łącznie wyszło 65 km.


https://youtu.be/Wz5uQE70heQ