Prawie nad samym Zalewem

Piątek, 7 marca 2025 · Komentarze(0)
Niektóre pomysły kiełkują długo, aż w końcu nadchodzi ten dzień, kiedy nie da się ich dłużej ignorować. Dla mnie takim pomysłem była trasa rowerowa, która od dawna siedziała mi w głowie – prowadząca „gdzieś”, trochę na dziko, trochę poza oczywistymi ścieżkami. I tak, korzystając z pięknej pogody, wyruszyłem z Trzebieży.
Zamiast klasycznego startu od kawki na plaży (niestety zamknięte), skierowałem się na południe, w stronę Małej Trzebieży. Po kilkuset metrach zjechałem w las, bo przecież nie po to planowałem tę trasę, żeby jechać wojewódzką.
Szlak Wokół Zalewu, choć znany i lubiany, ma niestety fragmenty, które turystycznie są… delikatnie mówiąc mało porywające. Zwłaszcza odcinek Trzebież – Nowe Warpno, biegnący nudnym jak flaki z olejem asfaltem. Mapa podpowiadała, że można spróbować inaczej – bliżej brzegu, ciekawiej.
No to pojechałem.
Zaraz po wjechaniu w las nad Zalew, trafiłem na malowniczy mini-klif. Trochę piachu, trochę krzaków, ale zdecydowanie do przejechania. Punkt dla „chaszczy”! Dalej próbowałem trzymać się brzegu – momentami trzeba było się przeciskać między krzewami, czasem prowadzić rower, ale właśnie o to chodziło. Wyszło może niecały kilometr takiego offroadu, ale emocji i widoków było tyle, że kolejny punkt przyznałem „dziczy”.
Zjeżdżając znad brzegu, wróciłem na leśną drogę, potem trochę dojazdu, trochę piasku i... zamknięte posesje. Niestety od Trzebieradza do Popielewa dostęp do wody niemal całkowicie blokują prywatne działki. Szkoda. Trzeba było wrócić na wojewódzką, choć bez entuzjazmu.
Brzózki przywitały mnie „płytowiskiem” – takim z tych co to telepią do bólu. Ale przecież nie można się poddać ciekawości. Nad samym Zalewem: wał przeciwpowodziowy, zakazy i... płyty. Zero widoków. Punkt dla asfaltu, niestety. Dalej do Warnołęki jechałem płyciakiem równoległym do wału, aż w końcu pojawił się asfalt i... Nowe Warpno blisko.
Jednak najciekawszym punktem wyprawy było dla mnie Podgrodzie – cicha, niemal zapomniana osada, w której kiedyś działało Miasteczko Dziecięce. Miejsce, w którym dzieci miały swoje państwo z urzędami, walutą i „pracą”. Dziś zostały tylko ruiny i duchy przeszłości, ale wyobraźnia pracuje na pełnych obrotach.
Na koniec dotarłem do symbolicznego „końca lądu” – dalej już tylko Zalew i dzika przyroda. Czas wracać – już po asfalcie, już spokojniej. Zmierzch zapadał powoli, a ja czułem przyjemne zmęczenie w nogach i satysfakcję z dobrze spędzonego dnia.




https://youtu.be/Z6ft6J7g2IY

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa iktor

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]