Najbardziej leniwa wycieczka kiedykolwiek :)
Piątek, 13 czerwca 2025
· Komentarze(0)
Po setkach przejechanych kilometrów na Odrze-Nysie, nadszedł w końcu ten moment :) czas na prawdziwy rowerowy chillout. Postanowiłem zwolnić, odetchnąć i pozwolić sobie na trochę, no może nie takie trochę lenistwa. A idealnym miejscem idealnym na takie leniuchowanie jest oczywiście Uznam.
Dzień zacząłem bardzo wcześnie - chciałem złapać spokojne kadry na falochronie przy stawie Młyny, zanim pojawią się tam tłumy. Udało się, ale oznaczało to pobudkę o nieludzkiej godzinie. Nagradzając się za wysiłek wstawania, postanowiłem wzmocnić swoje siły kapucziną w kawiarni „Czuć miętą” przy promenadzie.
Z nową energią ruszyłem promenadą w stronę granicy. Niemiecka strona powitała mnie jak zawsze automatem do opłaty klimatycznej - 3,30 euro w czerwcu 2025. Ale nie przeszkodziło mi to w delektowaniu się pustym jeszcze deptakiem i brakiem tłumów.
Postanowiłem też odwiedzić uznamską ścieżkę w koronach drzew w Heringsdorfie. To miejsce naprawdę robi wrażenie – zarówno sama trasa, jak i wieża widokowa, z której roztacza się niesamowity widok na całą okolicę.
Po zejściu z wieży i krótkim spacerze przez Heringsdorf, zafundowałem sobie klasyczną bułkę ze śledziem w barze plażowym Alex. Bułeczka pyszna, śledź i dodatki wręcz wyborne. Do tego radler 0% i można było ruszać dalej.
Zerknąłem jeszcze na molo w Bansin - najkrótsze, najprostsze i przez wielu uznawane za najbardziej kameralne. Z każdą minutą robiło się jednak coraz bardziej tłoczno. Udało mi się zbiec z tej części wyspy, kierując się na mniej turystyczne rejony - w stronę Uckeritz.
Tam czekały na mnie zupełnie inne klimaty - szutrowe drogi, leśne ścieżki, strome podjazdy i zjazdy niczym z rowerowego parku rozrywki. Przejechałem przez pięciokilometrowy pas kempingowy przy plaży i zatrzymałem się na jednej z tych bardziej dzikich plaż - niesamowity klimat, dużo przestrzeni i spokój.
Po drugiej stronie Uckeritz, nad samą Pianą - a właściwie nad Achterwasser - znalazłem wymarzoną przystań w osadzie Stagniess. Zjadłem tam porządnego currywursta z frytkami i popiłem dużym bezalkoholowym radlerem. Cena - całkiem rozsądna jak na tę jakość i okoliczności.
Droga powrotna musiała być już trochę bardziej konkretna - czas gonił, a prom i pociąg nie będą czekać. Zamiast wracać przez nadmorskie górki i tłoczne uzdrowiska, wybrałem szybszą trasę - ddr-ka wzdłuż Bundesstrasse 111 prowadziła mnie sprawnie w stronę Świnoujścia.
W sumie, przez całą tę rowerową eskapadę przejechałem nieco ponad 40 km - niby niewiele, ale to nie była wycieczka na kilometry, tylko na wrażenia. I tych nie brakowało ani przez chwilę.


https://youtu.be/S-EpBq941Hs
Dzień zacząłem bardzo wcześnie - chciałem złapać spokojne kadry na falochronie przy stawie Młyny, zanim pojawią się tam tłumy. Udało się, ale oznaczało to pobudkę o nieludzkiej godzinie. Nagradzając się za wysiłek wstawania, postanowiłem wzmocnić swoje siły kapucziną w kawiarni „Czuć miętą” przy promenadzie.
Z nową energią ruszyłem promenadą w stronę granicy. Niemiecka strona powitała mnie jak zawsze automatem do opłaty klimatycznej - 3,30 euro w czerwcu 2025. Ale nie przeszkodziło mi to w delektowaniu się pustym jeszcze deptakiem i brakiem tłumów.
Postanowiłem też odwiedzić uznamską ścieżkę w koronach drzew w Heringsdorfie. To miejsce naprawdę robi wrażenie – zarówno sama trasa, jak i wieża widokowa, z której roztacza się niesamowity widok na całą okolicę.
Po zejściu z wieży i krótkim spacerze przez Heringsdorf, zafundowałem sobie klasyczną bułkę ze śledziem w barze plażowym Alex. Bułeczka pyszna, śledź i dodatki wręcz wyborne. Do tego radler 0% i można było ruszać dalej.
Zerknąłem jeszcze na molo w Bansin - najkrótsze, najprostsze i przez wielu uznawane za najbardziej kameralne. Z każdą minutą robiło się jednak coraz bardziej tłoczno. Udało mi się zbiec z tej części wyspy, kierując się na mniej turystyczne rejony - w stronę Uckeritz.
Tam czekały na mnie zupełnie inne klimaty - szutrowe drogi, leśne ścieżki, strome podjazdy i zjazdy niczym z rowerowego parku rozrywki. Przejechałem przez pięciokilometrowy pas kempingowy przy plaży i zatrzymałem się na jednej z tych bardziej dzikich plaż - niesamowity klimat, dużo przestrzeni i spokój.
Po drugiej stronie Uckeritz, nad samą Pianą - a właściwie nad Achterwasser - znalazłem wymarzoną przystań w osadzie Stagniess. Zjadłem tam porządnego currywursta z frytkami i popiłem dużym bezalkoholowym radlerem. Cena - całkiem rozsądna jak na tę jakość i okoliczności.
Droga powrotna musiała być już trochę bardziej konkretna - czas gonił, a prom i pociąg nie będą czekać. Zamiast wracać przez nadmorskie górki i tłoczne uzdrowiska, wybrałem szybszą trasę - ddr-ka wzdłuż Bundesstrasse 111 prowadziła mnie sprawnie w stronę Świnoujścia.
W sumie, przez całą tę rowerową eskapadę przejechałem nieco ponad 40 km - niby niewiele, ale to nie była wycieczka na kilometry, tylko na wrażenia. I tych nie brakowało ani przez chwilę.


https://youtu.be/S-EpBq941Hs

