Asfaltami premium do klasztoru Chorin
Niedziela, 11 maja 2025
· Komentarze(0)
Ostatnio wybrałem się na nieco dłuższą rowerową wyprawę - taką prawdziwą, całodzienną, z przygodą i odpoczynkiem w jednym. Po serii lokalnych przejażdżek po Puszczy Bukowej i ogrodzie dendrologicznym w Glinnej, poczułem potrzebę zmiany klimatu. Postanowiłem więc odbić bardziej na południowy zachód - w stronę Chorin.
Plan był prosty: ominąć klasyczną trasę via Odra-Nysa i zamiast tego wybrać mniej oczywisty wariant, który pozwoliłby nie tylko przetestować nowe drogi, ale też uniknąć nudy jeżdżenia w tę i z powrotem tą samą trasą. Wyruszyłem wcześnie rano, choć - nie ukrywam - nie aż tak wcześnie, jak planowałem.
Początek trasy prowadził przez Rosówek, a potem przez Neu Rosow i Rosow do Tantow. Już od granicy jechało się niemal idealnie - puste, gładkie asfaltowe drogi pozwalały rozwinąć skrzydła.
Okolice Welse i Jamikow to dla mnie nowość — właśnie ten rejon chciałem lepiej poznać, planując ewentualną trasę Szczecin–Berlin–Szczecin. Sprawdzałem, które drogi są spokojniejsze, które bardziej uciążliwe. I tak przez Pinnow - miejsce z ciekawą historią militarną - dotarłem do Angermünde. 75 kilometrów za mną, a była dopiero dziesiąta rano.
Z Angermünde do Chorin prowadzą co najmniej trzy sensowne warianty. Postawiłem na wariant przez Schmargendorf i dalej przez Klein Ziethen, chcąc uniknąć bardziej uczęszczanej drogi L200. Niestety, sielanka skończyła się za Schmargendorf - najpierw płyty, potem bruk, a w końcu musiałem przeciskać się przez pole.
Do samego Chorin dojechałem jednak L200 - uczęszczaną, ale stosunkowo bezpieczną.
Wreszcie, po 92 kilometrach jazdy, dotarłem do celu. Opactwo cystersów w Chorin - miejsce o niezwykle bogatej historii. Budowane od XIII wieku, zniszczone podczas wojny trzydziestoletniej i odrestaurowane w XIX wieku przez Karla Friedricha Schinkla. Obecnie znane nie tylko z gotyckiej architektury, ale też z festiwalu muzyki klasycznej „Choriner Musiksommer”, gdzie grywa między innymi Filharmonia Szczecińska.
Po zwiedzaniu nadszedł czas na odpoczynek - w zaciszu klasztornym zjadłem coś ciepłego, popijajać lokalnym piwem. Ceny? Jak na turystyczne miejsce - bardzo przystępne.
Powrót był już bardziej „techniczny” - trasa do Odry przez Brodowin i dalej do szlaku Odra-Nysa, którym wzdłuż granicy jechałem aż do Mescherin. Ostatnie kilometry do centrum Szczecina - to już dobrze znana końcówka. Całość zamknęła się w okolicach 190 kilometrów.
Podsumowując: był to jeden z tych dni, kiedy wszystko się zgadza - pogoda, trasa, klimat. Chorin zdecydowanie warto odwiedzić, a przy okazji można przetestować sporo alternatywnych wariantów tras rowerowych w Brandenburgii.

https://youtu.be/2wKog88F8D8
Plan był prosty: ominąć klasyczną trasę via Odra-Nysa i zamiast tego wybrać mniej oczywisty wariant, który pozwoliłby nie tylko przetestować nowe drogi, ale też uniknąć nudy jeżdżenia w tę i z powrotem tą samą trasą. Wyruszyłem wcześnie rano, choć - nie ukrywam - nie aż tak wcześnie, jak planowałem.
Początek trasy prowadził przez Rosówek, a potem przez Neu Rosow i Rosow do Tantow. Już od granicy jechało się niemal idealnie - puste, gładkie asfaltowe drogi pozwalały rozwinąć skrzydła.
Okolice Welse i Jamikow to dla mnie nowość — właśnie ten rejon chciałem lepiej poznać, planując ewentualną trasę Szczecin–Berlin–Szczecin. Sprawdzałem, które drogi są spokojniejsze, które bardziej uciążliwe. I tak przez Pinnow - miejsce z ciekawą historią militarną - dotarłem do Angermünde. 75 kilometrów za mną, a była dopiero dziesiąta rano.
Z Angermünde do Chorin prowadzą co najmniej trzy sensowne warianty. Postawiłem na wariant przez Schmargendorf i dalej przez Klein Ziethen, chcąc uniknąć bardziej uczęszczanej drogi L200. Niestety, sielanka skończyła się za Schmargendorf - najpierw płyty, potem bruk, a w końcu musiałem przeciskać się przez pole.
Do samego Chorin dojechałem jednak L200 - uczęszczaną, ale stosunkowo bezpieczną.
Wreszcie, po 92 kilometrach jazdy, dotarłem do celu. Opactwo cystersów w Chorin - miejsce o niezwykle bogatej historii. Budowane od XIII wieku, zniszczone podczas wojny trzydziestoletniej i odrestaurowane w XIX wieku przez Karla Friedricha Schinkla. Obecnie znane nie tylko z gotyckiej architektury, ale też z festiwalu muzyki klasycznej „Choriner Musiksommer”, gdzie grywa między innymi Filharmonia Szczecińska.
Po zwiedzaniu nadszedł czas na odpoczynek - w zaciszu klasztornym zjadłem coś ciepłego, popijajać lokalnym piwem. Ceny? Jak na turystyczne miejsce - bardzo przystępne.
Powrót był już bardziej „techniczny” - trasa do Odry przez Brodowin i dalej do szlaku Odra-Nysa, którym wzdłuż granicy jechałem aż do Mescherin. Ostatnie kilometry do centrum Szczecina - to już dobrze znana końcówka. Całość zamknęła się w okolicach 190 kilometrów.
Podsumowując: był to jeden z tych dni, kiedy wszystko się zgadza - pogoda, trasa, klimat. Chorin zdecydowanie warto odwiedzić, a przy okazji można przetestować sporo alternatywnych wariantów tras rowerowych w Brandenburgii.

https://youtu.be/2wKog88F8D8

