Do Ińska - łatwo. Z powrotem - trudniej.
Sobota, 15 marca 2025
· Komentarze(0)
Wiosna w tym roku ma chyba jakiś wewnętrzny konflikt - nie mogła się zdecydować, czy już wystartować z zielonym szturmem, czy jeszcze trochę postraszyć nas klimatem rodem z horroru. Ale mimo kaprysów pogody, zrobiło się ciepło, więc postanowiłem ruszyć na mały rekonesans. Prognozy pogody jak zwykle bawiły się w wróżenie z fusów - rano miało świecić słońce, a zamiast tego były chmury i świeżo po deszczu. Ale jak to mówią - jak nie wiadomo, co się wydarzy, to może być ciekawie.
Wystartowałem ze stacji Wiewiecko, jakieś 12 km od Ińska. To właśnie ono - Ińsko – było moim głównym celem. Po drodze chciałem też „obadać” tzw. łącznik Trasy Pojezierzy Zachodnich do Stargardu.
Pierwsze kilometry minęły bardzo przyjemnie - piękny, pagórkowaty teren, pola i lasy przeplatające się ze sobą. Prawdziwy wakacyjny klimat. Potem R20 przywitała mnie gładziutką ścieżką rowerową - idealną do delektowania się pojeziernym krajobrazem. Po drodze zahaczyłem o Storkowo, gdzie charakterystyczny, placowy układ wsi prowadził mnie bocznymi drogami, aż w końcu bezproblemowo dotarłem do Ińska.
Zjazd na plażę trochę mi się rozminął z planem - pierwszy przegapiłem, a najbardziej dogodny trafił się dopiero prawie w centrum. Trafiłem nad jezioro w rejonie wieży widokowej, wjeżdżając jednocześnie do Ińskiego Parku Krajobrazowego. Wrażenia? Przepiękne. Jezioro Ińsko to jedno z najczystszych jezior w Polsce - widoczność sięga kilku metrów w głąb, a podwodne łąki i obecność raków tylko to potwierdzają.
Nie mogę nie wspomnieć o lokalnej legendzie :) ponoć kiedyś żył tu ogromny rak, który potrafił ciąć drzewa i kruszyć kamienie. Dopiero sprytny kowal zdołał go uwięzić na dnie jeziora. Legenda idealna dla początkujących nurków, którzy chcą odkrywać jeziorne głębiny z dreszczykiem.
Po krótkim odpoczynku ruszyłem jeszcze na północny wschód - do dawnej stacji wąskotorówki, która kiedyś łączyła Ińsko ze Stargardem. Przez ponad sto lat funkcjonowała tutaj linia Stargardzkiej Kolei Dojazdowej. Dziś planuje się, by na jej miejscu powstał odcinek trasy rowerowej Marianowo-Ińsko. Przetarg ogłoszono jeszcze pod koniec zeszłego roku.
Z ciekawością podążyłem teoretycznym śladem przyszłej trasy. Droga do Linówka prowadziła wzdłuż starego nasypu kolejowego. W samym Linówku znalazłem tylko spróchniałe podkłady kolejowe - ale i tak czuć było klimat dawnych lat. Im dalej w stronę Białej Ińskiej, tym bardziej droga traciła swój urok - dużo pól, spory ruch samochodowy i dość wymagający podjazd przed samą Białą.
Na szczęście Kozy zrekompensowały mi wcześniejsze niedogodności - sporo kolejowych artefaktów, które z pewnością warto by jakoś zabezpieczyć lub wyeksponować przy okazji budowy ddrki. Potem przyszła pora na eksplorację - porzuciłem utarty szlak i podążyłem leśną i polną drogą w stronę Mosiny.
Dalszy odcinek przez Kępno, Wiechowo i Marianowo był już szybszy - choć czasem droga nie rozpieszczała. Samo Marianowo zaskoczyło mnie swoją historią - to właśnie tu miała mieszkać Sydonia von Borck – szlachcianka, którą oskarżono o czary i skazano na śmierć w 1620 roku. Jej historia, pełna dramatów, procesów i tragicznych zwrotów akcji, do dziś wzbudza emocje.
Z Marianowa ruszyłem dalej przez Czarnkowo i Pęzino. Choć ruch był mały, nawierzchnia bywała różna. Łącznik do Trasy Pojezierzy Zachodnich nadal pozostaje raczej koncepcją na papierze - brak oznaczeń, brak infrastruktury, sporo odcinków terenowych, piachy i bruk tuż przed Stargardem.
Podsumowując - wyprawa pełna była kontrastów. Piękne jeziora, ciekawe legendy, malownicze odcinki, ale też realne trudności w postaci braku spójnej infrastruktury rowerowej. Trzymam kciuki, by planowana ddrka Marianowo-Mosina powstała jak najszybciej - wtedy ta trasa będzie naprawdę warta polecenia każdemu rowerzyście.

https://youtu.be/mAMG0Yd_DZw
Wystartowałem ze stacji Wiewiecko, jakieś 12 km od Ińska. To właśnie ono - Ińsko – było moim głównym celem. Po drodze chciałem też „obadać” tzw. łącznik Trasy Pojezierzy Zachodnich do Stargardu.
Pierwsze kilometry minęły bardzo przyjemnie - piękny, pagórkowaty teren, pola i lasy przeplatające się ze sobą. Prawdziwy wakacyjny klimat. Potem R20 przywitała mnie gładziutką ścieżką rowerową - idealną do delektowania się pojeziernym krajobrazem. Po drodze zahaczyłem o Storkowo, gdzie charakterystyczny, placowy układ wsi prowadził mnie bocznymi drogami, aż w końcu bezproblemowo dotarłem do Ińska.
Zjazd na plażę trochę mi się rozminął z planem - pierwszy przegapiłem, a najbardziej dogodny trafił się dopiero prawie w centrum. Trafiłem nad jezioro w rejonie wieży widokowej, wjeżdżając jednocześnie do Ińskiego Parku Krajobrazowego. Wrażenia? Przepiękne. Jezioro Ińsko to jedno z najczystszych jezior w Polsce - widoczność sięga kilku metrów w głąb, a podwodne łąki i obecność raków tylko to potwierdzają.
Nie mogę nie wspomnieć o lokalnej legendzie :) ponoć kiedyś żył tu ogromny rak, który potrafił ciąć drzewa i kruszyć kamienie. Dopiero sprytny kowal zdołał go uwięzić na dnie jeziora. Legenda idealna dla początkujących nurków, którzy chcą odkrywać jeziorne głębiny z dreszczykiem.
Po krótkim odpoczynku ruszyłem jeszcze na północny wschód - do dawnej stacji wąskotorówki, która kiedyś łączyła Ińsko ze Stargardem. Przez ponad sto lat funkcjonowała tutaj linia Stargardzkiej Kolei Dojazdowej. Dziś planuje się, by na jej miejscu powstał odcinek trasy rowerowej Marianowo-Ińsko. Przetarg ogłoszono jeszcze pod koniec zeszłego roku.
Z ciekawością podążyłem teoretycznym śladem przyszłej trasy. Droga do Linówka prowadziła wzdłuż starego nasypu kolejowego. W samym Linówku znalazłem tylko spróchniałe podkłady kolejowe - ale i tak czuć było klimat dawnych lat. Im dalej w stronę Białej Ińskiej, tym bardziej droga traciła swój urok - dużo pól, spory ruch samochodowy i dość wymagający podjazd przed samą Białą.
Na szczęście Kozy zrekompensowały mi wcześniejsze niedogodności - sporo kolejowych artefaktów, które z pewnością warto by jakoś zabezpieczyć lub wyeksponować przy okazji budowy ddrki. Potem przyszła pora na eksplorację - porzuciłem utarty szlak i podążyłem leśną i polną drogą w stronę Mosiny.
Dalszy odcinek przez Kępno, Wiechowo i Marianowo był już szybszy - choć czasem droga nie rozpieszczała. Samo Marianowo zaskoczyło mnie swoją historią - to właśnie tu miała mieszkać Sydonia von Borck – szlachcianka, którą oskarżono o czary i skazano na śmierć w 1620 roku. Jej historia, pełna dramatów, procesów i tragicznych zwrotów akcji, do dziś wzbudza emocje.
Z Marianowa ruszyłem dalej przez Czarnkowo i Pęzino. Choć ruch był mały, nawierzchnia bywała różna. Łącznik do Trasy Pojezierzy Zachodnich nadal pozostaje raczej koncepcją na papierze - brak oznaczeń, brak infrastruktury, sporo odcinków terenowych, piachy i bruk tuż przed Stargardem.
Podsumowując - wyprawa pełna była kontrastów. Piękne jeziora, ciekawe legendy, malownicze odcinki, ale też realne trudności w postaci braku spójnej infrastruktury rowerowej. Trzymam kciuki, by planowana ddrka Marianowo-Mosina powstała jak najszybciej - wtedy ta trasa będzie naprawdę warta polecenia każdemu rowerzyście.

https://youtu.be/mAMG0Yd_DZw

